Zakłady Mechaniczne Bumar Łabędy znalazły się w trudnej sytuacji.
Indyjski kontrakt na dostawę wozów zabezpieczenia technicznego zamiast ratować firmę, może ją pogrążyć. Prezydent Gliwic już kilka miesięcy temu przestrzegał przed takim rozwojem zdarzeń i apelował do ministra skarbu państwa o interwencję. Nowy prezes Grupy Bumar zadeklarował publicznie, że zrobi wszystko, aby ocalić fabrykę.
Już na początku lutego Zygmunt Frankiewicz zaprosił do Urzędu Miejskiego przedstawicieli związków zawodowych działających w Bumarze Łabędy.
– Docierają do mnie niepokojące informacje o zapisach zawartych w indyjskim kontrakcie. Obawiam się, że to zamówienie zamiast pomóc zakładom, może przyczynić się do ich upadłości. Na pomoc Bumarowi poświęciliśmy zbyt dużo pieniędzy i zainteresowania, żeby teraz spokojnie czekać i zastanawiać się, czy wszystko zostanie zmarnowane. Proponuję, żebyśmy działali w tej sprawie wspólnie – mówił prezydent do przedstawicieli załogi.
Firma miewała problemy finansowe od dłuższego czasu, a miasto udzielało Bumarowi bardzo konkretnego wsparcia.
Kilka lat temu prezydent umorzył zakładom zaległości z tytułu podatku od nieruchomości na łączną sumę ponad 31 milionów złotych. Kiedy Bumar nie był w stanie uregulować płatności związanych z podatkiem VAT na kwotę około 45,5 miliona złotych, miasto przyjęło w rozliczeniu – w imieniu Skarbu Państwa – m.in. hale przemysłowe, choć z zasady nie powinno się zajmować zarządzaniem takimi obiektami.
W ubiegłym roku zakłady, które znowu nie były w stanie zapłacić podatku od nieruchomości, zostały „oddłużone” na sumę około 5,5 miliona złotych.
Na początku roku ponownie zwróciły się do prezydenta Gliwic w związku ze zobowiązaniami z tytułu podatku VAT. Trwają uzgodnienia dotyczące kwoty 8 milionów złotych i przejęcia w imieniu Skarbu Państwa kolejnych nieruchomości Bumaru.
Po spotkaniu Zygmunt Frankiewicz i przedstawiciele związków zawodowych działających w łabędzkich zakładach postanowili wspólnie zaprotestować i pod koniec lutego napisali list do Mikołaja Budzanowskiego, ministra skarbu państwa. Odpowiedź do dzisiaj nie nadeszła.
Obawy prezydenta Gliwic potwierdziły się.
Krzysztof Krystowski, który od kwietnia jest prezesem zarządu ogólnopolskiej spółki BUMAR (skupiającej m.in. zakłady
w Łabędach), przyznał publicznie, że indyjski kontrakt jest dla gliwickich zakładów niekorzystny. W wywiadzie zamieszczonym w „Rzeczpospolitej” 25 czerwca 2012 r. powiedział:
„(…) Kontraktu z BEML w obecnym kształcie na pewno nie będziemy realizować, bo jest z technicznego punktu widzenia niewykonalny, a biznesowo nieopłacalny. (…)
Jeśli byśmy zrealizowali kontrakt w obecnym kształcie, to pogrzebie on gliwicką fabrykę. Wyjściem jest sensowne
renegocjowanie umowy (…)”.
Minister skarbu państwa do dzisiaj nie odpowiedział na list prezydenta i związkowców. W Bumarze w Łabędach pracują ponad 2 tysiące osób, więc Zygmunt Frankiewicz nadal stara się uzyskać miarodajne informacje o przyszłości zakładów i zabiega o ich ratowanie. Na początku miesiąca ponownie poprosił ministra skarbu państwa o spotkanie (list obok). Tymczasem szef Grupy Bumar deklaruje: Robimy wszystko, aby ocalić i zrestrukturyzować naszą jedyną fabrykę czołgów.
(al/MSI)
Zaraz, zaraz…Dlaczego miasto ma ratować po raz kolejny te zakłady? Ktoś podpisał ten kontrakt z Hindusami, niech ta osoba zatem za to odpowie (jeśli rzeczywiście jest on nieopłacalny albo niewykonalny). Kilkadziesiąt milionów złotych Gliwice „podarowały” już Bumarowi w postaci np. umorzenia długów. Inne firmy już dawno posłano by z torbami a Bumar funkcjonuje, prezesi biorą kasę a osoby zarządzające Bumarem nie mają o tym pojęcia (bo skoro długi pojawiają się regularnie a na dodatek ktoś nie potrafił przeczytać czy analizować umowy i doprowadził do podpisania takiego kontraktu to jak inaczej ocenić pracowników wyższego szczebla?). Jak ja nie zapłacę czynszu to… Czytaj więcej »
Jak dlugo mozna doic jednych podatnikow kosztem obibokow.
Tak, tak, a co na to grupa referendalna na czele z panem Krzyżanowskim, Berezowskim i tymi małolatami co z prawej strony na zdjęciu, oni już dawno pewnie pogrzebali by Bumar, a paru z Łabęd jeszcze nie dawno zbierali podpisy, WSTYD panowie, będzie nie dobrze jak 2000 ludzi pójdzie na bruk.
Niestety mieszkamy w kraju w którym nikt za nic nie odpowiada.Jeżeli nie zaczną zapadać surowe wyroki za niegospodarność,łapówkarstwo,kolesiostwo itd to nic się nie zmieni.Media co dzień podają jaki rak drąży polityków,samorządowców i pseudo biznesmenów.Oni mogą spieprzyć wszystko, ale że są w układach zaraz mają inna pracę a koszty ponosi społeczeństwo.Powinna wreszcie powstać czarna lista osób które firmy doprowadzają do upadku aby nigdy w spółkach Państwowych nie zaistnieli więcej.To samo powinno dotyczyć osób które nie sprawdzają się w samorządach.Aby nie było zarzutów powinno powstać drzewo genealogiczne stanowisk w spółkach miejskich aby prześledzić kariery .To w każdym mieście powinien dobry i nie… Czytaj więcej »
jaka to pomoc -miasto przejęło w imieniu skarbu państwa zbędny majatek ,teraz pobiera za niego haracz za dzierrzawe 300,000 tys.miesięcznie + podatki,gdyby nie problemy bumaru wynikające z polityki rządu(PO),miasto tych pieniedzy by nie mialo.
Czy to morzna nazywać pomocą.
Polska być dziwny kraj. Produkcją złomu nie zapełnimy rynków zbytu nawet w dżungli Bangladesz. Taczki by lepiej produkować. Ktoś z PO wrobił Zakład Bumar Łabędy i to są efekty tego szamba rządów Tuska.