Czy policyjna interwencja w 10-piętrowym bloku, w rejonie podległym II komisariatowi, zapobiegła tragedii? Prawdopodobnie tak.
Po wejściu do jednego z mieszkań mundurowi spostrzegli człowieka w desperacji, z pętlą na szyi, w pomieszczeniu zaś wyczuwało się silną woń gazu. Kuchenka była uszkodzona, a nie było dostępu do zaworów. Funkcjonariusze zabezpieczyli desperata, otworzyli okna i zakręcili główny zawór gazu, po czym wezwali pozostałe służby.
Sprawa zaczęła się od informacji od znajomej 20-latka, która, zaniepokojona treścią otrzymanego SMS-a, powiadomiła policję. Było to w poniedziałek, 18 czerwca ok. godz. 20.00. Patrol przybyły na miejsce zastał zamknięte drzwi mieszkania i dobywający się z niego zapach gazu. W 10-piętrowym bloku to wielkie niebezpieczeństwo.
Dobijanie się i zagrożenie wyłamaniem drzwi poskutkowały tym, że młody gliwiczanin przekręcił zamek. Funkcjonariusze weszli do środka i obezwładnili mężczyznę.
Próba zakręcenia kurków w kuchence nie powiodła się jednak z uwagi na niesprawność urządzenia. Natychmiast otwarto więc okna.
Ponieważ policjanci nie byli w stanie odnaleźć zaworu gazu w mieszkaniu, podjęli decyzję o zakręceniu zaworu głównego (w budynku).
Na miejsce przyjechały pozostałe służby, w tym karetka pogotowia, która przetransportowała młodego mężczyznę do szpitala psychiatrycznego.
Na czas wietrzenia budynku ewakuowano kilkudziesięciu mieszkańców. Na szczęście nie doszło do tragedii, z dużą dozą prawdopodobieństwa – dzięki prawidłowej reakcji znajomej desperata i sprawnej akcji służb.