16 grudnia przypada 11 rocznica śmierci Władysława Suleckiego – wyjątkowego człowieka, który w czasach PRL podjął nierówną walkę z komunistycznym zniewoleniem.
Był człowiekiem niezłomnym, jednym z niewielu, którzy odważyli się żyć w prawdzie, ponosząc pełne konsekwencje tego jedynego, choć trudnego dla każdego wyboru. Jego pokorne bohaterstwo wyrastało z głębokiej wiary, z niezgody na niesprawiedliwość i kłamstwo.
Był jednym z tych sprawiedliwych, którzy ratują świat i człowieka w czasach ciemnych.
Sulecki urodził się 17 stycznia 1931 roku w Dobrzejewicach koło Lipna na Mazowszu. W czasie II wojny światowej uczestniczył w ruchu oporu, wożąc meldunki AK do Warszawy. Na Śląsk trafił w latach 50. w poszukiwaniu zatrudnienia. Wstąpił do milicji, jednak szybko został wydalony ze służby i podjął pracę w górnictwie. Początkowo jako górnik pracował w kopalni Zabrze-Wschód, a następnie przez wiele lat w KWK Gliwice. To tutaj dał się poznać jako człowiek walczący z niesprawiedliwością i zakłamaniem komunizmu. Pod lupą władz znalazł się 24 czerwca 1960 roku, kiedy – jako wierzący i praktykujący katolik – wziął udział w obronie krzyża przy kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wraz z pozostałymi uczestnikami demonstracji został skazany za stawianie oporu MO. W
Gliwicach zajmował się kolportażem literatury religijnej, próbował nawiązać kontakt z Radiem Wolna Europa oraz środowiskami polskiej emigracji politycznej na Zachodzie. Brał udział w wypadkach marcowych 1968 roku w Warszawie i Krakowie. Największa aktywność Suleckiego przypadła na lata 70., gdy współpracował z Komitetem ObronyRobotników, a następnie Komitetem Samoobrony Społecznej KOR. Został członkiem redakcji pisma „Robotnik” (wraz z m.in. Bogdanem Borusewiczem, Janem Lityńskim, Heleną i Witoldem Łuczywo, Henrykiem Wujcem) oraz współzałożycielem – wraz z Kazimierzem Świtoniem – pierwszych w powojennej Polsce, powstałych w 1978 roku, Wolnych Związków Zawodowych Górnego Śląska. Wielokrotnie zatrzymywany, bity, brutalnie szykanowany i zastraszany przez Służbę Bezpieczeństwa w 1979 roku został zmuszony do opuszczenia Polski. Osiadł na stałe w ówczesnych Niemczech Zachodnich, gdzie w Zagłębiu Ruhry pracował jako górnik. Wystąpił przed komisją Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie i komisją ONZ w Nowym Jorku przed którymi dał świadectwo o stosunkach pracy w PRL, szczególnie o nieludzkim wyzysku górników przez komunistyczne władze Polski.
Władysław Sulecki zmarł 16 grudnia 2004 roku w Hagen. W ubiegłym roku, 7 października, przy ul. Bojkowskiej 37 na terenie dawnej KWK Gliwice, w której Sulecki pracował, została odsłonięta upamiętniająca go tablica, powstała ze wspólnej inicjatywy Zygmunta Frankiewicza, prezydenta Gliwic oraz Henryka Wujca, jednego z czołowych opozycjonistów w czasach PRL, posła na Sejm, doradcy prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Ufundowało ją z własnych środków Muzeum w Gliwicach.
W pożegnalnym liście otwartym do górników Śląska, opublikowanym w trzydziestym numerze „Robotnika”, Sulecki pisał: Będą Wam obiecywać różne korzyści, lepszą robotę, premie czy dni wolne w zamian za podjęcie nędznej roli psa gończego, żebyście donosili i wydawali swoich kolegów. Musicie mieć siłę, by móc wtedy powiedzieć NIE, by zachować ludzką godność. Największe pieniądze i bogactwa nie są warte utraty czci ludzkiej.
może by Frankiewicz zają się problemem centralnego w centrum a nie tylko spacery
Ja pie..le ale bohater. Więcej takich.