Od lat mówi się, że choć sprawdzenie VIN nie jest obowiązkiem kupującego, to rozsądek podpowiada, żeby je jako obowiązek potraktować. I to ma sens – jak się okazuje, nawet jeśli raport nie będzie szczególnie pomocny, to może się okazać istotny w przypadku stwierdzenia wady ukrytej.
Problemy z wadami ukrytymi
Jest jedna sprawa, od której ten artykuł po prostu musi się zacząć. Otóż znajdujące się w praktycznie każdej umowie zapisy o tym, że kupujący się zapoznał ze stanem pojazdu, nie mają absolutnie żadnej mocy ani żadnego znaczenia. To, że nie zgłaszasz zastrzeżeń w chwili zakupu, nijak nie oznacza, że nie możesz ich zgłosić później. Inna sprawa, że sprzedający, który pozbędzie się auta z wadą ukrytą, wcale nie będzie chętny do rozwiązania powstałego problemu. Wtedy sprawa może (i powinna) trafić do sądu. Jeśli auto było kupione od prywatnego właściciela, to będzie trudniejsze, ponieważ sąd może stwierdzić, że sprzedający wcale nie wiedział o wadzie. Komis jednak – zgodnie z obecną linią orzeczniczą, wiedzieć o nich musi i za nie odpowiada z rękojmi lub gwarancji.
Jak sprawdzenie historii może pomóc w dochodzeniu swoich praw?
Przede wszystkim historia pojazdu, jeśli nie wygląda tak, jak powinna, może sprawić, że samochodu nie kupisz i problemy nigdy nie powstaną. Po drugie – jeśli w historii są wypadki, uszkodzenia i akcje serwisowe, to sprzedający – szczególnie komis – ma obowiązek Cię o nich poinformować. W przeciwnym razie to już nie jest po prostu przypadkowa wada ukryta, tylko zatajenie wady i być może nawet doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem, jak to elegancko formułują przepisy.
Jeśli sprawdzisz historię pojazdu i wjedziesz nim przed zakupem na ścieżkę diagnostyczną, nikt nie będzie mógł Ci zarzucić braku dobrej woli czy tego, że się nie próbowałeś zabezpieczyć. Zrobiłeś wszystko, żeby wykryć wady samochodu, a jeśli się to nie udało i jakaś wada ujawniła się później, to absolutnie masz prawo do skorzystania z rękojmi.
Jeśli sprzedający zapewnia, że wszystkie skutki wypadku zostały usunięte, a po jakimś czasie okazuje się, że nie do końca – znów możesz wykorzystać historię pojazdu, żeby uzasadnić swoje roszczenia i dowieść, że zostałeś celowo wprowadzony w błąd.
Co najważniejsze – to wszystkie manewry można wykonać, nawet jeśli nie sprawdziłeś samochodu przed zakupem, tylko po podpisaniu umowy. Wtedy nadal obowiązuje rękojmia i choć z pewnych względów sprzedawca będzie miał większe pole manewru, to obowiązująca linia orzecznicza dowodzi, że nie uniknie sprawiedliwości.
Czy to samo można osiągnąć, nie sprawdzając historii pojazdu? Najczęściej tak, ale mając raport w ręce, znacznie łatwiej jest się przygotować do konfrontacji ze sprzedającym, który wprowadził Cię w błąd i najpewniej zrobił to całkiem celowo.