Wczoraj wczesnym popołudniem w kamienicy przy ulicy Świętojańskiej w Gliwicach wybuchł pożar. Na miejsce jako pierwsi dotarli dwaj policjanci z II komisariatu. Kiedy mundurowi dowiedzieli się, że w środku jest lokator, od razu ruszyli z pomocą.
Gdy mundurowi dotarli na miejsce pożaru, z mieszkania wydobywały się już kłęby gęstego, czarnego dymu. Wiedząc, że w środku jest lokator, bez chwili wahania ruszyli z pomocą. Po wejściu na drugie piętro mundurowi zauważyli, że z otwartych na oścież drzwi mieszkania, wydobywał się dym. Policjanci weszli do środka i zaczęli nawoływać mężczyznę. Po chwili usłyszeli słaby głos. Duszący dym, który znacznie ograniczał widoczność, zmusił policjantów do wycofania się. Na klatce schodowej dowiedzieli się, że mężczyzna może leżeć w łóżku, w pokoju. Namoczonymi ręcznikami, które przekazała im sąsiadka, mundurowi owinęli głowy, zasłonili drogi oddechowe i ponownie weszli do środka. Dotarcie do pokoju bez sprzętu ochronnego oraz odnalezienie człowieka w tak trudnych warunkach było sporym wyzwaniem. Policjanci nawoływali mężczyznę i wreszcie zlokalizowali go po jego krzyku. Pełzając na kolanach poniżej warstwy dymu, stróże prawa dotarli do półprzytomnego mężczyzny, który leżał między biurkiem a łóżkiem. Z powodu trudności z chodzeniem, trzeba było go wyciągnąć z zagrożonego miejsca. Kiedy na miejscu zjawiła się straż pożarna, funkcjonariusze wspólnie znieśli mężczyznę na półpiętro, gdzie trwała dalsza akcja ratunkowa. Ostatecznie 66-letni mieszkaniec Gliwic z poparzeniami został przetransportowany do szpitala.
Podczas akcji ucierpiał także policjant z Gliwic, który podtruł się produktami spalania i tlenkiem węgla. Również i on trafił do szpitala.
Wstępne oględziny wskazują, że zarzewiem pożaru mógł być niedopałek papierosa.