Koszykarze z Gliwic już osiągnęli wynik, którego przed sezonem nikt nie zakładał. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i skoro nadarzyła się możliwość awansu, to chcą ją wykorzystać.
Po tak nieudanym sezonie, jaki przydarzył się GTK zaledwie rok temu, kiedy to gliwiczanie zajęli ostatnie miejsce w ligowej tabeli i po nieudanym play oucie, w którym przegrali z rezerwami Rosy Radom, oczekiwania wobec osiąganych rezultatów nie były zbyt duże. Zespół prowadzony przez Pawła Turkiewicza miał po prostu wywalczyć awans do play off. Szybko już w trakcie trwającego sezonu okazało się, że gliwiczan może być stać na dużo lepszy wynik. Kolejne zwycięstwa powodowały, że drużyna cały czas plasowała się w górnej części tabeli. Hurraoptymizmu jednak nie było, bo wiadomo było że ta najważniejsza część sezonu rządzi się swoimi prawami, a debiutujące w tej fazie rozgrywek na poziomie I ligi GTK może się dopiero uczyć rywalizacji w tego typu warunkach. Szybko jednak się okazało, że doświadczenie w postaci szkoleniowca, który na poziomie tej klasy rozgrywkowej osiągał już bardzo dobre rezultaty, wszak z jednym zespołem awansował do ekstraklasy, a z drugim walczył w finale oraz kilku zawodników, którzy mają już za sobą rozegrane dziesiątki spotkań tego typu przyniesie znaczne profity.
Najpierw gliwiczanie gładko ograli również debiutującą w play off na tym poziomie rozgrywkowym Jamalex Polonię 1912 Leszno, a następnie z kwitkiem odprawili zaprawioną w bojach o czołowe lokaty I ligi drużynę Max Elektro Sokoła Łańcut. Wszystko to bez straty ani jednego spotkania, co z pewnością zwróciło uwagę tych, którzy do tej pory nie traktowali GTK w kategoriach zespołu zdolnego do walki o mistrzostwo ligi. Co innego warszawska Legii, która będzie właśnie rywalem gliwiczan w finale, a przez wielu uznawana jest za murowanego faworyta do ostatecznego triumfu. Ostatni akord sezonu zadecyduje o tym, kto awansuje do ekstraklasy. Podobnie jak w poprzednich rundach rywalizacja będzie się toczyć do trzech zwycięstwa, a przewagę własnego parkietu ma drużyna Piotra Bakuna, która wygrała część zasadniczą sezonu. Dla Legii to już drugie podejście, by awansować do grona najlepszych. Przed rokiem stołeczny zespół musiał uznać wyższość Miasta Szkła Krosno. Klub, z ogromnym budżetem – jak na warunki I ligi – jest mocno wspierany przez sekcję piłkarską i dzięki temu zdołał zbudować skład oparty o czołowych zawodników na tym poziomie rozgrywkowym, a nawet sprowadzić kilku mających za sobą grę w ekstraklasie. Mimo to wyniki osiągane przez ten zespół momentami nie były najlepsze. Wpadki z Biofarmem Basket Poznań na własnym parkiecie, w derbach z ACK UTH Rosą Radom czy też ponownie u siebie z zespołem z Poznania już w play offie były sporym zaskoczeniem i pokazały, że warszawianom ciężko jest utrzymać równą dyspozycję przez cały czas.
Akurat z zespołem z Gliwic Legia dwa razy wygrały w fazie zasadniczej, ale akurat w szeregach GTK nic sobie z tego nie robią. Już dwa razy, czyli podczas rywalizacji z zespołami z Leszna i Łańcuta udowodnili, że tego typu statystyki nie mają prawa bytu w play off. – Teoretycznie można przegrać wszystkie mecze w fazie zasadniczej, ale jeśli weźmie się udział w play off, to można wygrać całą ligę – obrazowo charakteryzuje sytuację kapitan GTK, Marcin Salamonik. I choć przed sezonem w Gliwicach nikt aż tak pozytywnego scenariusza nie zakładał, to teraz w klubie chcą wykorzystać nadarzającą się okazję. – Nie czujemy się gorsi. Szanse są równe dla obu drużyn – podkreśla inny z weteranów GTK, Paweł Zmarlak,
Pierwsze dwa mecze w Warszawie w piątek o godz. 20 i w sobotę o 18. Następnie rywalizacja przeniesie się do Gliwic.