Nie ma jeszcze 30 lat, a jest jednym z najbardziej utytułowanych reprezentantów Polski w jiu-jitsu sportowym i jego brazylijskiej odmianie.
Pod koniec minionego roku Paweł Bańczyk, wicemistrz świata i mistrz Europy trenujący siebie i innych w gliwickim klubie BJJ Factory, wywalczył w Kolumbii podwójne mistrzostwo świata w kategorii do 85 kg. Swój sukces zadedykował Gliwicom: miastu, w którym od wielu lat mieszka i rozwija sportową pasję.
– Jiu-jitsu to sztuka walki, w której zawodnicy rywalizują w kimonach. Walka trwa maksymalnie 6 minut, ale najlepiej skończyć ją dużo wcześniej. Ne-waza to ostatnia faza rywalizacji – parter. Walka jest bezpośrednia, w ciągłym zwarciu. Możemy ją skończyć poddaniem przeciwnika, stosując skuteczne duszenie lub dźwignie. Uderzenia są zabronione, a używanie kimona – wręcz wskazane. Ten sport, mądrze trenowany, jest wolny od kontuzji, ponieważ zawsze w momencie zagrożenia odklepujesz koniec starcia – opisuje swoją dyscyplinę Paweł.
2017 rok zamknął podwójnym mistrzostwem świata w kolumbijskiej Bogocie. Jak wspomina, niektórych walk prowadzących do finału nie pamięta, ale najbardziej stresowało go i zarazem mobilizowało pierwsze starcie w zmaganiach indywidualnych – z reprezentantem Kazachstanu. W drugim dniu zawodów potwierdził doskonałą formę i zdobył mistrzowski złoty medal w zmaganiach drużyn narodowych, wygrywając w finale z drużyną Rosji 5:3.
– To był wyjątkowo trudny sprawdzian dla wydolności naszych organizmów. Wysokogórski klimat mocno dawał się wszystkim we znaki. Ośrodek, w którym walczyliśmy, jest położony na wysokości ok. 2600 m n.p.m. Łatwo było stracić oddech… i siły na wygraną – ocenia złoty medalista z Bogoty.
Jako zawodnik i jednocześnie trener Paweł Bańczyk jest bardzo skromnym człowiekiem z ogromną wiedzą, licznymi umiejętnościami, wielkim sercem i charyzmą przyciągającą młodych adeptów sztuk walki. Ma fantastyczne podejście zarówno do dzieci, jak i młodzieży z trudną przeszłością i bagażem doświadczeń. – Od kilku lat prowadzę zajęcia na terenie pływalni Neptun przy ul. Dzionkarzy. Założyłem Stowarzyszenie BJJ Factory Gliwice. Śmiało mogę stwierdzić, że jesteśmy „fabryką maszyn” – zawodników trenujących brazylijskie jiu-jitsu w naszym mieście – mówi złoty „brazylijczyk” z Gliwic.
Jego specjalizacją i pasją jest jiu-jitsu ne-waza, ale wielokrotnie podkreśla, że treningi w BJJ Factory są adresowane właściwie do wszystkich, którzy chcieliby spróbować swoich możliwości w sportach kontaktowych. – Prowadzę zajęcia z maluchami w wieku od 3 do 6 lat – to najmłodsza grupa, z którą już 7 stycznia jadę na zawody do Katowic. Jest też grupa zawodnicza w przedziale 7–15 lat i grupy dla dorosłych. Uczymy jiu-jitsu, kickboxingu i judo, i zawsze jesteśmy otwarci na ludzi, którym sport może pomóc, dodać wiary we własne siły, a nawet zmienić życie. Nigdy nie odmawiamy wsparcia, fundujemy też bezpłatne zajęcia dla osób w trudnej sytuacji życiowej – podkreśla Paweł Bańczyk.
W jego opinii pierwsze efekty treningów zauważalne są po mniej więcej trzech miesiącach. Zmienia się nie tylko ciało zawodnika, ale i psychika. Sporty walki uczą bowiem samodyscypliny, koncentracji, pokory i wytrwałości w dążeniu do celu. A pierwszy medal zdobyty na zawodach pociąga za sobą kolejne.
—
MSI