Gliwiczanka, Beata, potrzebuje naszej pomocy.
„Powinno się zaczynać od tego, co najważniejsze. Dla mnie najważniejsze są moje dzieci i to, że jestem ich mamą. Ale dziś najważniejszy jest guz w mojej głowie, który może mnie zabić i którego jak najszybciej muszę się pozbyć! Dlatego proszę Cię z całego serca o pomoc. Nie mogę odejść, nie teraz” – napisała Beata.
„Mam na imię Beata, za niecały miesiąc skończę 36 lat. Od zawsze aktywna zawodowo, a prywatnie żona oraz mama 2-letniej Mai i 13-letniego Dawida. Nigdy nie pomyślałabym, że będę zmuszona prosić o pomoc… Do tego momentu to raczej ja zawsze byłam osobą, która wyciągała pomocną dłoń do drugiego człowieka. Dziś mogę Wam powiedzieć, że po tej drugiej stronie jest znacznie gorzej.
17 września 2022 – tego dnia skończyło się spokojne życie naszej rodziny… W tym dniu otrzymałam wynik rezonansu magnetycznego, który pokazał, że w mojej głowie znajduje się ciemna, duża plama… Guz w mózgu
O jego obecności dowiedziałam się przypadkiem. Po narodzinach córki zaczęłam miewać częściej bóle głowy. Zaniepokojona postanowiłam to skontrolować. Rozpoczęła się procedura badań, co może być przyczyną. Takiej mrożącej krew w żyłach diagnozy jednak się nie spodziewałam” – napisała Beata.
„Nie jestem w stanie Wam opisać, co wtedy czułam. Miałam milion myśli, a najbardziej zaczęłam się martwić o Dawida i Maję. Tak jak każda matka, chcę uczestniczyć w życiu swoich dzieci oraz być blisko swoich najbliższych. Chcę patrzeć, jak dojrzewają, jak wchodzą w dorosłość. Jak pokonują swoje pierwsze niepowodzenia, jak przeżywają swoje pierwsze miłości, celebrują sukcesy. Jednak na ten moment to, czego najbardziej pragnę, może się nie wydarzyć… Guz w moim mózgu jest jak tykająca bomba, która w każdej chwili może pęknąć, powodując jego zalanie!
Od września odbyłam wiele konsultacji ze specjalistami z całej Polski. Niestety naczyniak jest usadowiony w głębokich strukturach mózgu i jedyną opcją jego wyleczenia jest operacja.
W Polsce na ten moment nikt nie chcę podjąć się operacji! Grozi mi paraliż i utrata wzroku… Oczywiście chciałabym móc samodzielnie, o własnych siłach wciąż wstawać z łóżka. Chciałabym widzieć, jak moje dzieci dorastają… Jednak jeśli pozwolę, aby mój naczyniak nadal rósł, za chwilę w ogóle nie będzie mnie w ich życiu…
Po zebraniu wszystkich informacji od polskich lekarzy, po odbyciu wszystkich konsultacji pojawiła się nadzieja. Mój mąż odnalazł klinikę w Niemczech i lekarza, który dał mi szansę! Nadzieję, że będę mogła żyć ” – informuje Beata.
Lekarz ten podejmie się operacji usunięcia naczyniaka z jak najmniejszymi deficytami.
Jest możliwość, że nie będzie ich wcale! Lecz ta nadzieja i ta szansa ma swoją cenę… Koszt samej operacji jest wyceniony na prawie 320 tysięcy złotych. Pozostałe koszty, w których skład wchodzą badania laboratoryjne oraz rehabilitacja, będą wiadome po operacji. Teraz jeszcze nie wiemy, co będzie konieczne podczas operacji i po jej zakończeniu.
Dlatego tutaj potrzebuję Twojego wsparcia. By móc skorzystać z szansy, jaką dostałam od Niemieckich lekarzy, potrzebuję ponad 400 tys. złotych. To kwota, dzięki której będę mogła żyć, spędzać czas z rodziną i widzieć jak dorastają moje dzieci! Kwota, której sama nigdy nie zbiorę, a mój czas ucieka.
Nie mogę czekać i zastanawiać się w każdej sekundzie, kiedy guz pęknie! Ja chcę żyć i proszę Cię o pomoc… Proszę o szansę na życie! Właśnie po to powstała ta zbiórka. To moja jedyna nadzieja” – napisała Beata.
niestety:-(
Żadnej w Polsce profilaktyki nie ma, ludzie muszą uczyć się na sobie bo wiedza nie jest promowana w mediach ani od Lekarzy nie usłyszymy sugestii a gdy samemu się chcę zrobić badania to „płac” lub „nie jest ci to potrzebne”.
P O L S K a