Gliwickie Towarzystwo Koszykówki po dwóch porażkach z rzędu zagrało doskonałe zawody i wysoko pokonało w Tychach GKS aż 86:72.
Dzięki temu zwycięstwo zespół Pawła Turkiewicza awansował na 3. miejsce, które utrzyma, jeśli swój mecz przegra Spójnia Stargard.
Przed meczem sporo mówiło się o tym, że faworytem będzie GKS. To tyszanie w ostatnim okresie grali dobrą koszykówkę i wygrali trzy kolejne spotkania. Z kolei GTK miało na swoim koncie dwie porażki z rzędu, a dodatkowo nie było wiadomo czy na parkiecie pojawią się Kacper Radwański i Paweł Zmarlak, którzy w ostatnim spotkaniu doznali urazów. Smaczku rywalizacji dodawał fakt, że obie drużyny były sąsiadami w ligowej tabeli z dokładnie takim samym bilansem punktowym. Jak to jednak w spotkaniach derbowych bywa, wszelkie dywagacje na temat szans poszczególnych drużyn wraz z pierwszym gwizdkiem należy odłożyć na bok. Gliwiczanie wykazali się niesamowitą ambicją, a kontuzjowani zawodnicy na swoją prośbę wybiegli na parkiet. To przyniosło piorunujący efekt i w tym niezwykle prestiżowym pojedynku górą okazali się goście, a rozmiary ich zwycięstwa muszą budzić szacunek.
GTK od samego początku narzuciło swój styl gry. Z dobrej strony pokazał się Marcin Salamonik, który przecież doskonale zna tyskie kosze i zdobył pierwsze cztery punkty. Kolejne „oczko” z linii rzutów wolnych dołożył Kacper Radwański, który wystąpił pomimo złamanego nosa i goście prowadzili pięcioma punktami (0:5). GKS wynik otworzył dopiero, kiedy drogę do kosza znalazł Radosław Basiński. To ośmieliło gospodarzy i kiedy zza łuku przymierzył Wojciech Barycz ba tablicy świetlnej pojawił się remis (7:7). Od tego momentu tyszanie jednak stanęli, a podopieczni Pawła Turkiewicza zdobyli 11 punktów z rzędu. Z dystansu trafił Radwański, a dobrze na parkiet wprowadził się także Zmarlak, który tuz po wejściu do gry przeprowadził dwie skuteczne akcje. Podkoszowy gliwiczan zagrał w tym meczu na własną prośbę, bo po silnym stłuczeniu lekarz zalecił mu dłuższy odpoczynek. Zawodnik nie od dziś jest jedna znany ze swojej ambicji oraz poświęcenia i spotkania derbowego nie mógł odpuścić. Niemoc miejscowych przełamał Karol Szpyrka, ale jeszcze na zakończenie pierwszej kwarty punkty zdobył Łukasz Ratajczak (9:20). Wydawało się, że GKS począwszy do drugiej części spotkania rzuci się do odrabiania strat, ale mądrze grający goście nie pozwolili na to. Wyniku pilnował Damian Pieloch i dzięki jego trafieniom goście cały czas utrzymywali dwucyfrową przewagę. Kiedy w połowie drugiej kwarty jeszcze podkręcili tempo zaczęła ona jeszcze bardziej wzrastać. Kolejnymi trafieniami zza łuku raził Marceli Dziemba, który przecież jeszcze w tamtym sezonie bronił barw tyskiego klubu. W jego ślady poszedł Salamonik i przyjezdni w pewnym momencie prowadzili już różnicą 21 punktów (22:43), a sam kapitan gliwiczan miał na swoim koncie 16 „oczek” po 20 minutach gry. Jeszcze przed przerwą trzecie przewinienie popełnił Aleksander Filipiak, a chwilę po rozpoczęciu gry po przerwie zrobił to po raz czwarty i to dawało nadzieję tyszanom, że bez swojego głównego kreatora gry GTK nie będzie już tak skuteczne.
Zmiennik Filipiaka, czyli Michał Jędrzejewski, choć zaczął od straty, to w kolejnych akcjach prezentował się coraz lepiej. Ostatecznie mecz zakończył z dorobkiem trzech asyst, ale też trzy razy znalazł drogę do kosza. Po przerwie GTK nie było już tak skupione i ten fakt szybko wykorzystali gospodarze. Wystarczyło 150 sekund, by straty zniwelować do dziewięciu punktów po tym jak zza łuku przymierzył Barycz (39:48). Na więcej nie pozwolili gliwiczanie, a konkretnie Dziemba i Salamonik, którzy znów trafili z dystansu. Ten pierwszy prezentował się wybornie, bo wkrótce trafił zza linii 6,75 m już po raz czwarty oraz dołożył kolejne dwa punkty i znów obie drużyny dzieliło 20 punktów (45:65). Trener Tomasz Jagiełka poprosił o przerwę na żądanie, ale to nie był dobry dzień
dla jego drużyny. Jeszcze przed końcem trzeciej kwarty akcją 2+1 popisał się Radwański i gliwiczanie prowadzili różnicą aż 21 punktów (47:68) i trudno było liczyć na emocje w ostatniej fazie meczu. Choć w tym sezonie GTK potrafiło już kilka razy stracić wypracowaną przewagę, to jednak w tym spotkaniu nic takiego nie mogło mieć miejsca. Doświadczeni zawodnicy, czyli Salamonik i Zmarlak pilnowali, by przewaga gości była cały czas na odpowiednim poziomie. W końcówce spotkania obaj trenerzy desygnowali do gry zmienników i to pozwoliło tyszanom nieco zmniejszyć rozmiary bolesnej porażki.
Dzięki temu zwycięstwu GTK awansowało na 3. miejsce i pozostanie na nim, jeśli Spójnia Stargard
przegra w niedzielę W Inowrocławiu z Notecią.
GKS Tychy – GTK Gliwice 72:86 (9:20, 17:25, 21:25, 25:18)
GKS: Basiński 10, Mazur 3 (1×3), Piechowicz 11, Kowalewski 7 (1×3), Barycz 12 (2×3) – Bzdyra 11
(1×3), Szpyrka 8, Zub 7, Deja 2, Zawadzki 1, Fenrych. Trener Tomasz JAGIEŁKA.
GTK: Filipiak, Dziemba 19 (4×3), Radwański 13 (1×3), Salamonik 23 (2×3), Ratajczak 2 – Zmarlak 12,
Pieloch 8, Jędrzejewski 6, Rutkowski 3 (1×3), Kołcz, Podulka, Weselak. Trener Paweł TURKIEWICZ.