– W Krakowie prowadziliśmy i wcale nie musieliśmy tego meczu przegrać. Straciliśmy punkty i jesteśmy żądni rewanżu, dlatego tym bardziej będziemy chcieli teraz wygrać – powiedział trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik, który w środę spotkał się z dziennikarzami.
Jak wygląda sytuacja Tomasza Jodłowca?
– Tomek trenuje z drużyną, ale jego występ jeszcze nie jest pewny. W czwartek podejmiemy ostateczną decyzję.
Czy ktoś jeszcze narzeka na urazy?
– Mateusz Mak miał problemy po ostatnim meczu. O jego występie zadecydują godziny.
Z czegoś konkretnie był pan niezadowolony po ostatnim meczu z Cracovią?
– Nie wszyscy zagrali na miarę swoich umiejętności i na miarę tego, na co nas stać. Nawet w grach kontrolnych w Turcji wyglądało to lepiej niż w ostatnim meczu… W poniedziałek zrobiliśmy szczegółową analizę, zamknęliśmy temat Cracovii i od tego czasu przygotowujemy się do spotkania z Lechem Poznań.
To nie jest tak, że Piast pozwolił sobie narzucić taki nieprzyjemny styl gry Cracovii?
– Wiedzieliśmy, że Cracovia gra agresywnie i bazuje na błędach przeciwnika. Bramkę straciliśmy w momencie, w którym zaczęliśmy panować na boisku. Być może właśnie ta pewność siebie nas zgubiła, bo zanotowaliśmy prostą stratę w środku pola, później faul i rzut wolny. Padła bramka, której mogliśmy uniknąć. Ten gol był bardzo ważny, bo gdybyśmy do przerwy prowadzili 1-0, to rywale mieliby więcej problemów, aby to spotkanie wygrać.
Lech wyprzedza Piasta o dwa punkty, więc pewnie też będzie chciał wygrać…
– Oczywiście. Zdajemy sobie sprawę z siły i umiejętności Lecha. To jest zespół, który ma określony potencjał. My wcale nie musieliśmy tego meczu w Krakowie przegrać, bo przecież prowadziliśmy. Straciliśmy punkty i jesteśmy żądni rewanżu, dlatego tym bardziej będziemy chcieli teraz wygrać.
Lech jest w identycznej sytuacji…
– To prawda. W piątek zmierzą się dwie drużyny, które przegrały na inaugurację. Zarówno nasi rywale, jak i my będziemy szukać okazji do rewanżu.
Mecz Piasta z Lechem promowany jest jako pojedynek dwóch selekcjonerów. Też pan tak na to patrzy?
– Nie, raczej podchodzę do tego w normalny sposób. Mamy za sobą pracę w kadrze, ale tak się po prostu złożyło. Wiem, jak się wchodzi do ligi po reprezentacji, ale traktuję to jako normalny mecz.
Oczekiwania są wówczas większe?
– Tak, zgadza się. Wszyscy liczą, że jak wchodzi selekcjoner do ligi, to drużyna od razu zacznie wszystko wygrywać. To nie jest takie proste, bo każdy zderza się z naszą ligową rzeczywistością, gdzie drużyny mają swój potencjał, umiejętności i nie jest łatwo zwyciężyć w każdym meczu.
Buhahahahahahahahaha…