Do komisariatu w Łabędach zadzwonił pewien mężczyzna z informacją, że zamierza targnąć się na swoje życie.
Nie podał jednak adresu, pod którym przebywał i od razu odłożył słuchawkę. Podczas kolejnych połączeń wskazywał wprawdzie lokalizacje, ale niezgodne z prawdą. Wreszcie stróże prawa namierzyli go. W miejscu, jak na samobójcę, dość nietypowym.
Patrole ruszyły w teren w poszukiwaniu „desperata”. W tym czasie dyżurny próbował raz jeszcze nawiązać z nim kontakt. Kiedy to się udało, mężczyzna powiedział, że znajduje się w Gliwicach przy ul. Planetarnej i za chwilę skoczy z okna. Policjanci natychmiast udali się pod podany adres. Tu stwierdzili, że przy ulicy nie ma wskazanego numeru domu. Przeszukali okolicę, na nic podejrzanego nie natrafiając. Tymczasem, podczas kolejnego połączenia z dyżurnym rzekomy samobójca stwierdził, że przebywa na ul. Kopernika. I ten adres nie został jednak przez stróżów prawa potwierdzony.
Mundurowi nabrali pewnych podejrzeń. Z pomocą techniki informatycznej zlokalizowali, skąd łączył się telefon komórkowy mężczyzny. Ku ich zdziwieniu okazało się, że był to… jeden z lokali rozrywkowych w Łabędach. Mundurowi weszli do środka. Żaden z obecnych w sali mężczyzn nie przyznawał, aby dzwonił na policję.
Wówczas stróże prawa wpadli na pewien pomysł. Dyskretnie skontaktowali się z dyżurnym i poprosili, aby raz jeszcze zadzwonił pod numer mężczyzny. Wtedy jednemu z klientów klubu odezwała się komórka.
Okazało się, że mężczyzna wcale nie zamierzał odbierać sobie życia. Jego telefon na komisariat był po prostu głupim żartem, za który teraz odpowie. 32-latek został zatrzymany. Teraz czeka go kara grzywny w wysokości nawet do 5 tys. zł i pokrycie kosztów policyjnej akcji.
Brawo dla policji za determinację.
Mam nadzieję, że kara za kiepskich lotów żart zostanie odpowiednio wyegzekwowana.
32 lata, a taki głupi ?