Bardzo dobre spotkanie zobaczyli kibice futsalu, którzy w niedzielne popołudnie odwiedzili halę sportową przy ul. Jasnej 31.
GAF Jasna Gliwice w 15. kolejce spotkań o mistrzostwo Ekstraklasy Futsalu nieznacznie uległa Rekordowi Bielsko-Biała 3:4 (2:1).
– Wygrał zespół bardziej doświadczony i ograny, ale GAF postawił nam trudne warunki – komentował po meczu trener gości Adam Kryger. – Szkoda tylko, że do wysokiego poziomu spotkania po raz kolejny nie dostosowali się sędziowie – dodał. O tym, że bielszczanie bardzo poważnie potraktowali konfrontację z naszym zespołem świadczył fakt, że specjalnie wynajęli na piątkowy trening halę przy ul. Jasnej, aby tutaj przygotowywać się do batalii z GAF.
W pierwszej połowie niedzielnego meczu lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, w drugiej górę wzięło boiskowe doświadczenie Rekordu, w którym aż roi się od reprezentantów Polski i Czech.
Nasi piłkarze od początku grali agresywnie i w efekcie już w 11 minucie mieli na swoim koncie 4 faule. Swoje okazje miał jeden i drugi zespół, ale bardziej klarowne należy zapisać po stronie GAF. Szczęście uśmiechnęło się do gliwiczan w 17. min. Damiana Ficka idealnie obsłużył Dominik Śmiałkowski, a ponieważ błąd popełnił bramkarz gości widzowie, którzy szczelnie wypełnili halę cieszyli się z pierwszego gola dla naszego zespołu. Trzy minuty później było już 2:0, a świetne podanie Kasprzyka wykorzystał Marcin „Betao” Kiełpiński.
Długo jednak nie cieszyliśmy się z tej bramki, bo technicznym uderzeniem popisał się Piotr Szymura i goście zdobyli kontaktowego gola. Chwilę później mógł być remis, bo po 6. faulu Rekord stanął przed szansą zdobycia drugiej bramki. Przedłużony rzut karny egzekwowany przez Artura Popławskiego świetnie obronił jednak Michał Widuch.
Trener Kryger musiał w szatni udzielić swoim piłkarzom ostrej reprymendy, bo na drugą część meczu goście wyszli jakby nieco bardziej zmotywowani.
GAF też nie zamierzał oddać łatwo pola rutyniarzom z Bielska i dlatego akcje dynamicznie przenosiły się raz pod jedną, raz pod drugą bramkę. W 27. min było 2:2. Kapitan gości Piotr Szymura popisał się kolejnym celny uderzeniem, a nieco zasłonięty Widuch tylko odprowadził piłkę, która zatrzepotała przy długim słupku. GAF w tym fragmencie meczu jakby lekko cofnął się i brakowało sytuacji, które gospodarze wypracowywali sobie w pierwszych dwudziestu minutach. W 32. min znowu w roli głównej wystąpił Szymura, który świetnym podaniem obsłużył niepilnowanego weterana futsalowych boisk Andrzej Szłapę, a ten po profesorsku z powietrza uderzył w kierunku bramki GAF i futbolówka po raz trzeci znalazła drogę do siatki. Bielszczanie poszli za ciosem i w 36. min prowadzili już 4:2. Tym razem Szłapa przepchał naszego zawodnika, zagrał do Michała Marka, który strzelił nie do obrony.
W ostatnich minutach w hali zrobiło się gorąco, a sędziowie zupełnie się pogubili. Trener Barszcz poszedł va banque i wprowadził lotnego bramkarza. Opłaciło się. W 37. min Dewucki kopnął piłkę w kierunku bramki gości. Golkiper bielszczan odbił ją przed siebie, dopadł do niej Śmiałkowski i wpakował ją do siatki. Goście reklamowali faul, sędziowie byli innego zdania. Podobnie jak kilkadziesiąt sekund później, kiedy nie zobaczyli ewidentnej ręki jednego z zawodników Rekordu w polu karnym. Jeszcze 4 sekundy przed końcową syreną okazję miał Dewucki, ale tym razem zabrakło szczęścia.
Stara piłkarska prawda mówi, że mecz można wygrać, przegrać lub zremisować, ale ważna jest walka. Tę GAF podjął w niedzielę i za to naszym chłopakom należą się brawa.
Za tydzień, w niedzielę 23 lutego nasza drużyna ponownie zagra u siebie.
O godz. 17.00 podejmować będziemy Red Devils Chojnice.