– Do samego końca losy tego spotkania mogły się zmienić. Raz my byliśmy bliżej, raz rywal i dlatego musimy szanować ten punkt – ocenił Michal Papadopulos, który był autorem bramki na wagę remisu w rywalizacji z Wisłą Kraków.
Michal, długo czekałeś na trafienie dla Piasta, ale w meczu z Wisłą pokazałeś, że nie zapomniałeś tej sztuki…
– Tak, bardzo się cieszę z tej bramki, szczególnie, że dała nam punkt. Dążyliśmy jeszcze do zwycięstwa, ale Wisła również chciała wygrać, dlatego ten mecz był taki otwarty. Do samego końca losy tego spotkania mogły się zmienić. Raz my byliśmy bliżej, raz rywal i dlatego musimy szanować ten punkt. Wisła była bardzo zdeterminowana i grała na 120 procent swoich możliwości, by znaleźć się w ósemce… Zresztą cały czas o to walczy. Szkoda tych straconych bramek, ale ten punkt jest cenny.
Biorąc pod uwagę przebieg tego spotkania, uważasz, że wynik jest sprawiedliwy czy liczyliście na coś więcej?
– Myślę, że do sytuacji z karnym kontrolowaliśmy ten mecz. Graliśmy bardzo dobrze i przeważaliśmy. Potem była jedenastka, którą Fero Plach obronił i byliśmy w euforii. Szkoda, że po chwili straciliśmy bramkę z rzutu rożnego. Taka jest niestety piłka nożna i takie sytuacje się zdarzają… Musimy jechać dalej i starać się o zwycięstwo w kolejnych meczach.
Mecz był żywy i toczony w bardzo intensywnym tempie. Chyba każdy obserwujący mógł być zadowolony z przebiegu widowiska…
– Dla kibiców z pewnością ten mecz był bardzo widowiskowy. W tej drugiej połowie było różnie, falowaliśmy w górę i w dół, graliśmy akcja za akcję. Dlatego myślę, że to było bardzo atrakcyjne spotkanie dla widzów, może nieco gorsze dla trenerów.
W tym spotkaniu obie drużyny stworzyły sobie mnóstwo okazji, natomiast wszystkie bramki padły po stałych fragmentach gry…
– Tak było. Mieliśmy sporo sytuacji, ale kiedy nie padło z akcji, dostaliśmy szansę po rzutach wolnych oraz rożnych i wtedy padły bramki. Z drugiej strony być może w wyniku zmęczenia lub braku koncentracji nie ustrzegliśmy się błędów i również po stałych fragmentach straciliśmy gole.
To jest pewnego rodzaju gdybanie, ale jeśli nie padłaby bramka dla Wisły zaraz po obronionym karnym przez Frantiska Placha sądzę, że na dużej fali optymizmu gralibyście do końca rywalizacji…
– Też mi się tak wydaje. Po tym obronionym karnym była duża euforia i to mógł być przełomowy moment tego meczu. To co mówiłem – taka jest piłka nożna i takie sytuacje mają miejsce. Kiedy jesteśmy na boisku, każdy jeden zawodnik wspiera drugiego i jeśli pierwszy popełni nawet minimalny błąd, drugi stara się go naprawić.
Na koniec rundy zasadniczej zajmiecie trzecie miejsce w tabeli. Jesteście zadowoleni z tego wyniku?
– Musimy być zadowoleni. Wszyscy pamiętamy, jak wyglądała nasza sytuacja rok temu. Do ostatniej kolejki walczyliśmy o utrzymanie. Myślę, że dotychczasowy wynik jest bardzo dobry, ale to jeszcze nie jest koniec. Do zakończenia zostało nam jeszcze osiem meczów i to, co trener Fornalik nam powtarza, żeby grać od meczu do meczu, starać się wygrywać. Dopiero po ostatniej kolejce przyjdzie czas na rachowanie i zobaczymy, gdzie zakończymy, ale myślę, że forma tej drużyny i ambicje są na najwyższym poziomie.
Warunki stworzone przez rywali, pogoda oraz doping kibiców gospodarzy mogły bardzo utrudnić granie?
– Uważam, że warunki były super. Boisko było bardzo dobrze przygotowane, wszyscy to chwalili, przez ten rzęsiście padający deszcz grało się jak w Anglii. Dla bramkarzy na pewno było to trudne, piłka bardzo przyspieszała i przy strzałach z daleka mogły sprawić dużo problemów. Myślę, że wszystkich ta gra bardzo cieszyła, a koniec końców ten zdobyty punkt powinniśmy uszanować.