Wczoraj do policyjnego aresztu trafił 24-latek z Mysłowic, który swoim wybrykiem wywołał alarm w Szpitalu Psychiatrycznym w Toszku. Mimo że nie zdecydowano się na ewakuację, sprawą zajęli się policyjni śledczy.
W poniedziałek, 5 czerwca około 10.00, kilka godzin po telefonicznym zawiadomieniu o bombie w szpitalu, sprawca został namierzony. To 24-letni mężczyzna, mieszkaniec Mysłowic, zatrzymany na terenie Toszka. Jego niedzielny telefon pod numer 112 wywołał działania służb. Policja nie rekomendowała dyrekcji szpitala ewakuacji z uwagi na niską wiarygodność informacji, jednak przeszukano obiekt z użyciem m.in. policyjnego psa. Nie ujawniono żadnego ładunku.
W sprawie wszczęto dochodzenie. Sprawca dzwonił z aparatu bez karty SIM, będąc przekonanym, że to uchroni go od wykrycia. Pomylił się. Trafił już do policyjnego aresztu, a dziś zostanie mu przedstawiony zarzut popełnienia przestępstwa, za które grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, kilka lat temu do kodeksu karnego wprowadzono artykuł 224a, zgodnie z którym każdemu, kto „wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.