Młoda gliwiczanka postanowiła sprzedać sukienkę ślubną na jednym z portali ogłoszeniowych.
Znalazł się chętny z Londynu, który zamówił wysyłkę do Stanów Zjednoczonych. Kobieta wysłała paczkę. W tym momencie zaczęły się problemy. To kolejny przypadek oszustwa w którym pojawił się „angielski kupiec”.
Ofertą sprzedaży sukni o wartości kilkuset złotych zainteresował się kupiec z Wielkiej Brytanii. „Anglik” poprosił sprzedającą o przesłanie paczki pod wskazany adres w Ameryce. Wcześniejsza wysyłka i przedstawienie dokumentu potwierdzającego nadanie miały być warunkiem niezbędnym dla reprezentującego kupca operatora bankowego, by uruchomił przelew.
Przelew nie wpłynął jednak w terminie, a „kupiec” zaczął tłumaczyć zawiłości procedur w swoim banku, który niby nie dokonuje transferów w kwocie poniżej 500 euro.
Jak tłumaczył w mailu, dla zbilansowania transakcji przelewu sprzedająca winna dosłać na wskazane konto właśnie 500 euro.
Tu padła obietnica, że natychmiast po otrzymaniu nastąpi przelew w kwocie akceptowanej przez bank, czyli zwrot 500 euro, ceny zakupu sukienki oraz kosztów przesyłki, razem prawie 700 euro.
Gliwiczanka nie dała się nabrać na zawiłe wywody oszusta i nie zrobiła przelewu, a o próbie oszustwa powiadomiła gliwicką policję. W sprawie wszczęto już dochodzenie.
Po co w ogóle wysłała sukienkę ?