Wczoraj około godziny 17.00 gliwicka policja (a po chwili policjanci w całym województwie) została postawiona w stan alarmu związanego z bardzo poważnym zgłoszeniem – o uprowadzeniu.
Informacja brzmiała następująco: kierowca samochodu terenowego marki Jeep związał dziewczynkę lub młodą kobietę sznurem, posadził na przednim siedzeniu i odjechał.
O bardzo niepokojącym zdarzeniu informowała telefonicznie kobieta, której córka zaniepokoiła się sytuacją odebraną jako porwanie.
Oficer dyżurny nadał pilny komunikat do wszystkich patroli, wyznaczył grupę funkcjonariuszy do natychmiastowego ustalenia okoliczności i zbadania zapisów monitoringu. Przeczesanie rejonu wokół ulicy Traugutta, gdzie miało dojść do przestępstwa, nic do sprawy nie wniosło, na szczęście skuteczny okazał się monitoring.
Kamery pozwoliły wytypować pojazd, i nie była to marka amerykańska, a japońska, zgadzał się kolor. Zapamiętane pierwsze znaki tablic rejestracyjnych również pasowały.
Samochód wjechał na Drogową Trasę Średnicową. Dzięki współpracy z oficerem dyżurnym komendy wojewódzkiej, wszystkie patrole w regionie znały markę i numer pojazdu, który należało pilnie zatrzymać.
Bytomscy policjanci przeczesywali już okolice miejsca zamieszkania właściciela namierzonego auta, gdy w rejonie pojawili się też kryminalni z Gliwic, którzy spostrzegli poszukiwany samochód z dwoma osobami wewnątrz. Podbiegli do niego i zapytali zaskoczonego kierowcę, czy był w Gliwicach. Okazało się, że tak, jednak nic nie wskazywało, by doszło do jakiegokolwiek przestępstwa. Rozmowy z mężczyzną i jego pasażerką wykazały, że doszło po prostu do nieporozumienia, złego zinterpretowania sytuacji.
Akcja zakończyła się tak szybko, jak zaczęła, wszyscy odetchnęli z ulgą.
W tym miejscu należy podkreślić: mimo że powiadomienie okazało się fałszywym alarmem, nie można mieć pretensji do zawiadamiającej – ba, należy podziękować jej za czujność.