Pewien gliwiczanin przyszedł wczoraj do komendy miejskiej policji i opowiedział historię o rozboju. Mieli go napaść dwaj młodzi mężczyźni.
Rzekomy poszkodowany podał ich szczegółowe rysopisy. Oficer dyżurny natychmiast skierował patrole do poszukiwania rozbojarzy. Historia miała jednak zaskakujący finał.
30-latek zgłosił rozbój. Dwaj nieznani sprawcy mieli go zaczepić, „poobijać” i ukraść telefon komórkowy. Policjant wypytał o szczegółowy przebieg zdarzenia, rysopisy świadków itp. Jeszcze w trakcie przesłuchania, na komendę zgłosił się inny mężczyzna, który znalazł rzekomo skradziony telefon. Więcej – widział, jak aparat wypada zgłaszającemu z kieszeni. Działo się to w momencie, gdy „pokrzywdzony” wsiadał na skuter. Tym samym 30-letni gliwiczanin dopuścił się przestępstwa z art. 233 kodeksu karnego.
Niestety, podobnych przypadków jest coraz więcej. Często właściciele zawiadamiają o kradzieżach smartfonów, choć tak naprawdę zostawili je na stolikach w lokalach, w autobusach lub gdzieś zgubili.
Powody takich zmyślonych zawiadomień są różne. Najczęściej to chęć odzyskania telefonu. „Poszkodowani” liczą, że nie poniosą kosztów u operatora. Wśród użytkowników telefonii komórkowej krąży bowiem mit, że zaświadczenie z policji o kradzieży zwalnia z umowy z operatorem.
Prowadzone w sprawach dochodzenia pozwalają ustalić prawdziwą wersję wydarzeń. Kosztują jednak dużo pracy i angażują śledczych, którzy mogliby koncentrować się na prawdziwych przestępstwach.
W takich przypadkach „pokrzywdzony” staje się podejrzanym i odpowiada za zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie oraz za składanie fałszywych zeznań, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Przez 8 długich lat pracowałem na 1 linii w salonie sprzedaż operatora komórkowego i w 95% przypadkach słyszałem od klientów, że otrzymał informację: „Policja nie ma obowiązku wydawania takich zaświadczeń” nawet, gdy byłem zgłosić kradzież z salonu, Pan policjant poinformował mnie, że jeżeli ubezpieczalnia wyśle pismo to udostępnią…
Klient, który chce zablokować nr imei, za który zapłacił. Słyszy na komisariacie „nie mamy czasu na pierdoły”