W miniony poniedziałek około godziny 7.00 na jednej z gliwickich ulic samochód osobowy marki Volkswagen najechał na próbującego wykonać manewr skrętu w lewo rowerzystę. Kierowca jednośladu przewrócił się na jezdnię i stracił przytomność. Kierowca volkswagena zwolnił, a potem – odjechał.
Świadkowie powiadomili służby, próbowali też pomóc nieprzytomnemu mężczyźnie. Starszy pan został przewieziony karetką pogotowia do szpitala. Jego tożsamość nie była wtedy jeszcze znana.
O sytuacji dowiedział się asp. Marcin Rydel, zastępca oficera dyżurnego miasta, i natychmiast sięgnął po monitoring.
Zauważył, że kierujący samochodem potrącił rowerzystę, a potem, gdy zobaczył, że na miejscu jest pogotowie, odjechał. Jak się okazało, tuż po wypadku schował się za pobliskim sklepem przy ul. Konarskiego, a po 10 minutach wrócił, by sprawdzić, co się dzieje.
Zobacz wideo
Aspirant Rydel widział reakcję kierowcy i całą sekwencję zachowań na odtworzonych nagraniach. Gdy zobaczył ten sam pojazd, przejeżdżający obok dokonujących oględzin i pomiarów policjantów drogówki, natychmiast nadał komunikat, nakazujący zatrzymanie białego SUV-a. Pracujący na miejscu aspirant pieszo rzucił się za samochodem i go dogonił!
Mężczyzna, mieszkaniec jednego ze śląskich miast, zjechał na pobocze, przyznał się do uczestnictwa w wypadku, ale tłumaczył, że skoro na miejscu było pogotowie, on nie był już tam potrzebny.
To oczywiście zachowanie niedopuszczalne. Sytuacja prawna kierowcy odjeżdżającego z miejsca wypadku czy kolizji bez udzielenia pomocy ofierze bardzo się pogarsza.
Dosyć szybko wyjaśniło się, kim jest pokrzywdzony. Do gliwickiej policji zgłosiły się dwie kobiety – córki, zaniepokojone, że ich ojciec nie wrócił do domu. Sprawy natychmiast skojarzono.
Szczęśliwie okazało się, że pokrzywdzony nie doznał obrażeń zagrażających jego życiu.
na YT jest odwrotna sytuacja LECZ Polska Policja nawet nie zawróciła XD